Tym razem nie będzie o deszczu, tylko o zakupach, o dietach i tzw. „nawigacji gestykularnej” czyli coś o kobietach, ale zacznijmy od początku…. od maja ubiegłego roku Roztocze przyciąga i wzywa nas częściej niż dotychczas, o czym jeszcze wspomnimy w następnych odcinkach blogowych. Czy jedziemy w tamte strony wyłącznie po to by powdychać powietrza bukowego lasu, czy też po to aby policzyć drzewa w parku to zawsze sprawia nam to ogromną przyjemność. W sierpniu do współpracy przy projekcie zieleni Parku Miejskiego w Tomaszowie Lubelskim zaprosiła nas Pracownia Projektowa Wimar. Tomaszów zauroczył nas swoją magiczną aurą, kolorytem styku kultur, zabytkowym układem urbanistycznym, życzliwością i gościnnością mieszkańców oraz ilością sklepów z tanią odzieżą, co z punktu widzenia kobiety jest bardzo istotnym elementem.
Ale do brzegu…był więc schyłek lata i pracowałyśmy dzielnie kryjąc się przed upałem pod koronami drzew w parku miejskim inwentaryzując teren, a kiedy wybijała godzina, kiedy nasze żołądki grały już bardzo donośnie marsza pt. „Głód” to rzucałyśmy w kąt taśmy miernicze i inne niezbędne dodatki przy inwentaryzacji dendrologicznej i wyruszałyśmy na wyprawę zwaną przerwą obiadową do pobliskiej restauracji. Przerwa obiadowa rzadko mieściła się w wyznaczonych ramach czasowych, gdyż nasza droga usłana była wystawami i przeróżnymi kramami, i pomimo zmęczenia wypatrywałyśmy jak typowe sroki czegoś „błyszczącego”, a że nasz zespół liczył sobie 8 prawdziwych kobiet to przystanków zachwytowych nad jakimś „cudeńkiem” nie było końca. Po dwóch dniach naszych wycieczek, Marcelina była dumną posiadaczką koszulo-sukienki, a Ula patrzyła rozmarzonym wzrokiem na swoją najnowszą bluzeczkę.
Po zaspokojeniu głodu zakupowego przez niektóre z nas, przychodził czas na prawdziwą ucztę, a poza atrakcjami turystycznymi i tekstylnymi w Tomaszowie warto polecić restaurację Diavolo, gdzie jest pysznie, zdrowo i sympatycznie. Kiedy nasza znakomita grupa zasiadała przy stole w restauracji to na początku zapadała dłuuuuga cisza, która wróżyła nadchodzący zwrot akcji. Bo oto kobiety, kiedy są w miłym towarzystwie, to zapominają wtedy o swoich dietach, fałdkach i ćwiczeniach, tylko z ogromną przyjemnością zjadają solidny posiłek, a w drodze powrotnej wszystkie jeszcze szczebiocą o deserze i absolutnie żadna nawet przez chwilę nie ma wyrzutów sumienia z powodu apetytu.
I na koniec o tzw. „nawigacji gestykularnej” – bo oto powstał nowy termin podczas naszej wyprawy na Roztocze. Ani Madzia, ani Justynka nigdy nie narzekały na moją orientację w terenie, ale z niewiadomych przyczyn topografia Tomaszowa pokonała mnie i muszę przyznać się do absolutnej klęski. Dobrze, że dziewczęta odnalazły się w przestrzeni tomaszowskiej i dzielnie „machały łapkami”, równocześnie mówiąc: „o! teraz skręć tutaj, a teraz tam (…)” co raz znaczyło w prostym tłumaczeniu, że w lewo trzeba skręcić, a innym razem w prawo. Dzięki tak spektakularnej współpracy zawsze docierałyśmy do celu. Podsumowując: kiedy jedna kobieta prowadzi samochód, a cztery jednocześnie są pilotami to obserwując z boku tak ekspresyjny team nie można oprzeć się wrażeniu, że wewnątrz odbywa się naprawdę poważna rozmowa 🙂
A o innych naszych przygodach opowiemy niebawem, o ile pozwolicie…
…. i znowu przychodzi mi ma myśl pewna piosenka, chociaż to nie o tym Tomaszowie dzisiaj było, to przecież muzyka nie zna geografii, a więc z przekory zaryzykuję zupełnie inną szerokość geograficzną, życząc miłego słuchania 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=7LGVfrZqYFk